poniedziałek, 9 grudnia 2013

Panika roku 1907.



Tytuł dzisiejszej gawędy zapewne nie wzbudza żadnych skojarzeń wśród entuzjastów wina. Wśród historyków natomiast nie wzbudza żadnych skojarzeń z winem. A wszystko dlatego, że to określenie nie ma z nim żadnego związku. Owa panika dotyczyła amerykańskiej giełdy, którą dotknął nagły spadek cen akcji powodujący niemały kryzys gospodarczy w całych Stanach Zjednoczonych. W takim razie dlaczego o tym piszę? Bo to wydarzenie przyćmiło inny tumult, który rozpętał się na langwedockiej wsi w tymże 1907 roku. Tym razem miał on wiele wspólnego z winem. Panikę wśród wszystkich związanych z branżą winiarską spowodowała kolejna klęska urodzaju. W całej Europie w latach 1904-1906 zbiory winogron były wyjątkowo udane. 
Członkowie Komitetu z Argeliers.
Producenci wina z Południa byli w dość ciężkiej sytuacji. Trzeci rok z rzędu produkcja wina była tak duża, że wielu z nich miało problem, by sprzedać swój produkt. Co gorsza musieli konkurować z tanim winem z innych regionów i państw. Wina algierskie, hiszpańskie i włoskie zdobywały duża popularność we Francji z racji niskich cen. Ponadto rząd francuski przyzwalał na dosładzanie wina, przez co gorszej jakości produkt, można było łatwo zamaskować i sprzedać jako przyzwoite wino w niskiej cenie. Takie praktyki rujnowały langwedockich winiarzy, którzy tworzyli wino naturalne, bez dodatku cukrów. Przez te wszystkie wydarzenia wielu producentów stało na skraju bankructwa. Było tak źle, że część z nich odmówiła płacenia podatku, bo po prostu nie mieli czym zapłacić. Na początku marca 1907 roku producenci wina z Minervois postanowili przystąpić do działania. Założyli Komitet z Argeliers, na którego czele stanął Marcelin Albert. Ich postulaty były proste. Chcieli by rząd uregulował produkcję tanich win i wspomógł producentów z Langwedocji. Równolegle Komitet organizował liczne pikiety ukazujące jak trudna była sytuacja w branży winiarskiej. Wiele osób zdawało sobie z tego sprawę, bo znaczna część mieszkańców Południa żyła z pracy najemnej w winnicach. Ruch szybko nabierał na sile. Podczas gdy pod koniec marca w protestach uczestniczyło ledwie pół tysiąca osób, to na początku maja demonstracja w Narbonne liczyła już blisko sto tysięcy protestujących. Rząd Clemenceau postanowił zareagować wysyłać wojsko by rozpędziło manifestujących. Zabite zostały dwie osoby. To wydarzenie tylko wzmocniło pozycję Komitetu. Zwłaszcza gdy po jego stronie stanęło wojsko. 12 maja podczas manifestacji w Béziers 17 pułk piechoty liniowej przyłączył się do protestujących. Na czerwcowej pikiecie pojawiło się pół miliona ludzi. Była to największa manifestacja III Republiki.

Protesty w Béziers
Clemenceau pozostawał nieugięty. Po stronie protestujących opowiedzieli się rojaliści i miejscowe duchowieństwo. Biskup Montpellier kazał na noc otworzyć kościoły by ludzie mogli się w nich przespać. Kolejnym znakiem protestu była dymisja merów z 600 miast langwedockich. Tym razem rząd zareagował. 19 czerwca aresztowano cały Komitet z Argeliers, za wyjątkiem Alberta, któremu udało się uciec do Paryża. Wojsko chciało rozpędzić protestujących. Zginęły kolejne osoby. W międzyczasie przewodniczącemu Komitetu udało się wymusić spotkanie na premierze Francji. Podczas rozmowy z Clemenceau, Albert wyjaśnił sytuację langwedockich producentów wina i prosił o pomoc. 

Marcelin Albert
Szef rządu zgodził się na to, pod warunkiem, że Albert natychmiast wyruszy do Langwedocji i wstrzyma protesty. Na koniec dał mu symboliczne 100 franków na pokrycie kosztów podróży. Clemenceau wykorzystał tą sytuację. Podczas gdy Marcelin Albert wracał do Langwedocji, premier przedstawił swoją wersję wydarzeń, kompromitując przewodniczącego Komitetu w oczach protestujących. Albert wracając do Argeliers spotkał się z bardzo negatywnym przyjęciem. Musiał uciekać. Zmarł na uchodźctwie, w Algierii. Ale mimo tego fortelu premiera, rząd postanowił zająć się trudną sytuacją producentów wina z Południa. Stworzył odpowiednie przepisy ograniczające produkcję tanich dosładzanych wino, umorzył podatki dla langwedockich winiarzy z kilku ostatnich lat, a także ograniczył import tanich win z zagranicy. Oczywiście nie rozwiązano wszystkich problemów, a w kolejnych latach nadprodukcja nieraz stanowiła nie lada problem dla francuskich winiarzy.